Tło

Tło

wtorek, 14 stycznia 2014

Gniazda za oceanem

Trzymając się porównań do ptasich obyczajów , balansujące zaleciały za Dużą wodę i rozsiadły się w kilku znamienitych ( ze względu na artystyczne odniesienia) miejscach. Zaczęły od San Diego , gdzie im akurat udało się zainstalować przed pawilonem wystawienniczym. Nie prosta to rzecz, gdyż blisko stuletni Balboa Park, nie bardzo toleruje intruzów. Znalazły się jednak naziemne papugi, nasze  swojskie, przybyłe tam za rzeźbami, które nie pozwoliły  zbić się z pantałyku a z lin przegonić Chińczyka co wydzwania w feng-schui, i tego co trąbkami żongluje ani tego co pogrywa klik - klakiem. Zrobił się istny cyrk na linach i pod nimi. Papugi kontra sroki a nawet strachy - dendrolodzy , zawsze obawiają się tych instalacji, ale oni są w tym "zieloni". Suma sumarum , od słowa do słowa, persona do persony i być może te "niesamowite pajace" staną się za dwa lata twarzą , albo tylko maską , obchodów 100 lecia EXPO Ameryka , które odbyło się w San Diego i stworzyło ów jeden z najwiekszych i najciekawszych miejskich parków Ameryki. Na razie ta Nowa Ziemia   - bo nie dla wszystkich ona jeszcze odkryta , wzięła na przetestowanie 2 rzeźby i chce się dłuższą chwilę poprzyglądać , jak zupełnie obcy jej, ale "mili i niesamowici " przybysze  z daleka , wnikną w ich realia ( huragany prawnicze i bezprawne huragany). Młodzian z kotwicą przycupnął przed budynkiem admiralicji, która przy reorganizacji oddała go w cywilne użytkowanie (a cały teren ich dawnego bytowania staje się jedną z modniejszych enklaw miasta),natomiast ćwiczący z Klik-klakiem czyni to teraz nad jednym ślicznych tu wąwozów.
W odróżnieniu od całej populacji ptasiARTstwa, balansujące nie muszą ,a wręcz nie chcą gniazdować pod dachami pawilonów . Stało się to ich kolejnym ważkim wyróżnikiem. Gniazdując przed nimi na tle banerów informacyjnych stają się kolejnym logo imprezy, jej pełniejszym obliczem i wabikiem jednocześnie. Otwierają im łatwiej nowe przestrzenie i przekonują kolejne gremia nie do końca przekonanych. Będąc już w Kaliforni , nie sposób było im nie zahaczyć o hociażby Hollywood . I tam też, na chwilę krótką, nim nie ściągnie ich Floryda, przed jedną z tych osławionych w świecie vipowskich, celebryckich rezydencji ( gdzie to między innymi- jak już jesteśmy przy ptakach-czarne łabędzie obsrywają panieńskie łazienki czy spa ) przyszło im się zaprezentować. I oczarować. I kazać wziąć się pod rozwagę.
Pomysłów i kaprysów gdzie przycupnąć, zagniazdować, wyłoniło się przy okazji tej imprezy - San Diego Art 2013- bez liku. Nie wszystkim, bardzo rzadko którym ,można się poddać, dać uwieść, ale ważne ,że jest w czym wybierać i czasem miło móc sobie pokaprysić i poodrzucać. Może jak kolejny lot pozwoli, wypalcuję jeszcze jakiś tekścik z podglądania balansujących w Ameryce, opowiem o innych, odsłonach i kulisach eskapad. 
Z pokładu samolotu,
 jednym palcem (przydatnym w wielu czynnościach )
 donosiciel - J.








sobota, 4 stycznia 2014

Sejmik rzeźb - spotkanie po latach

Niedokończony ale wart przypomnienia komentarz sprzed kilku miesięcy ...

 

W Poczesnej Galerii Rzeźby odbywa się wyjątkowe, artystyczne spotkanie. Na zieloną arenę i jej obrzeża wokół Studia Jerzego Kędziory po wielu latach nieobecności „zleciały się” tu, do gniazda powicia, z wielu stron świata , liczne figury balansujące. Takiego ich nagromadzenia PGR Poczesna nigdy jeszcze nie doświadczyła.  Żadne miejsce na świecie nie prezentowało ich w takiej ilości. Zagęściły tę przestrzeń na wszelki dostępny sposób. Wypełniły siatkę ekspozycyjnego stelażu, przycupnęły w zielonych zakamarkach obejścia, rozgościły się w pracownianych pomieszczeniach. Stanęły do przeglądu               i przegrupowań na kolejne ekspozycje i artystyczne ekspedycje.

A przybyły między innymi, najdłużej nieobecne i w największej ilości figury z dalekiego Bliskiego Wschodu; z  ekspozycji w dubajskim DIFC i Emirates Palace w Abu Dhabi. Wśród nich są stworzone specjalnie na tamte ekspozycje i nie pokazywane nigdzie indziej Linoskoczkini ( w stroju egzotycznej tancerki), Strażnik Perły, chińczyk z Fen-Schuii , Magicznykwadrat  czy dwupostaciowa kompozycja Król i Królowa. W drodze ze Szwajcarskiego St. Urban do Centrum Rzeźby Polskiej  w Orońsku zatrzymały się rzadko oglądane Nieszporne. Uczestniczyły one w kilku poważnych przedsięwzięciach artystycznych prezentujących polską kulturę „ u podnóża Alp”.  Zamek malborski zwrócił użyczonych do ekspozycji w „Dialogu miejsc” Osaczających i Dalekowschodnich Wojów. Z Dni Długoszowskich w Kłobucku powróciła Posthelenna. Przywitały je serdecznie te, które jeszcze do niedawna rozliczały się z doświadczeń akcji „Łowienie gwiazd spadających” z Żonglującym kółkami i innymi Akrobatamina czele.

Ta nieco przypadkowa ekspozycja dostarcza nielicznym (z założenia i możliwości poświęcenia im czasu) odwiedzającym, wielu bogatych i specyficznych wrażeń  oraz ciekawych spostrzeżeń natury poznawczej.

W tym sejmikowym rozgardiaszu można bowiem, jak rzadko gdzie i kiedy, bliżej przyjrzeć się naturze tych utworów. Zbliżyć do warsztatu realizacyjnego, do materii i struktury obiektów. Rzeźby bowiem zamieniają się miejscami. Te z przyziemia windują się na liny, balansujące wysoko ponad głowami schodzą na wysokość wzroku, dotyku rąk. Zalegają na warsztatowych kawaletach czy kobyłkach. Tworzą się z tego nowe, zaskakujące układy formalne, nieprzewidywalnie zagospodarowana przestrzeń.

One same, w pięknej jesiennej aurze, przyglądają się sobie, leczą rany, przesyłają balansowe pozdrowienia tym, które musiały pozostać na aktualnych ekspozycjach, chociażby w Miami na Florydzie czy w podkrakowskich Tomaszowicach. Dziewięć z pierwszej selekcji nie zagrzało tu miejsca na dłużej. Odświeżone i skonfrontowane z sobą udały się nad Pacyfik do San Diego. Tam na jednej z największych w Stanach Zjednoczonych konfrontacjach artystycznych San Diego Art. 2013 będą prezentowały swoje osobliwe, jedyne w świecie rzeźby, walory kinetyczności, agrawitacji i ustawień ekspozycyjnych. Na imprezę tę co roku ściąga szczególna , wyrobiona i wymagająca publiczność nie tylko z całej Kalifornii, z różnych zakątków USA ale z całego świata.

Cztery dalsze kompozycje wybierają się do jurajskiego parku pod Olsztyński Zamek, gdzie (jeśli komisja europejskich budżetów je zaakceptuje) zapoczątkują stały zbiór tych utworów. Mają one stworzyć główny walor artystyczny tego krajobrazowo-kulturowego założenia.

Mimo odlotów główna arena jak i kulisy nie zamierzają popadać w odrętwienie. Wprost przeciwnie, aura dynamizuje ruchy obiektów  a ich twórca skłania je, aby odkurzały swoje walory i kondycję przed kolejnymi wyzwaniami.

W szeregi sprawdzonych już w wystawienniczych prezentacjach utworów wplatają się nowe, dookreślające dopiero swą formę i ideę. Chcą być akceptowane, chcą trwale zaistnieć, stanowić nowy i świeży aspekt kolejnej prezentacji, być wyrazistym aktorem następnego spektaklu.