Tło

Tło

czwartek, 6 listopada 2014

Wystawa rzeźb Jerzego "Jotki " Kędziory Naturalne balansowanie

Wystawa rzeźb Jerzego  "Jotki " Kędziory Naturalne balansowanie
w Parku rzeźb Ann Norton Muzeum w Palm Beach na Florydzie 2014- 2015
(253 Barcelona Road, West Palm Beach Fl. 33401  USA )


założenie wstępne

          Wystawa w parku składać się może z kilku, kilkunastu rzeźb balansujących ustawionych na linach rozpęitych między drzewami. Powinny one wykorzystać naturalne, niepowtarzalne klimaty założeń ogrodowych i nadać im nowych, świeżych wartości. Swoją kinetyką i finezyjnością winny wejść w asocjacje z surową monumentalnością dzieł Ann Norton prowokując nowe, inne artystyczne zdarzenia. Wystawa winna być rodzajem "ludycznej zabawy" w „megalitycznym kręgu”, typem odpustowego spektaklu - przy świątyni patrona albo ulicznego spektaklu podczas kulturalnego święta. Połączenie swoistego sakrum z profanum. Chwilowe "zaburzenie" zastanych układów przestrzenno-emocjonalnych pozwoli innym jeszcze okiem spojrzeć na walory tego unikatowego założenia urbanistycznego, a rzeźbom balansującym pokazać się w nowych kontekstach.
          Głównymi obiektami wystawy byliby ( nazwijmy je umownie ), rzeźby szamanów i artystów teatru ulicznego w głównym ciągu ekspozycyjnym i kilka obiektów z innej tematyki w poboczach. Rzeźby te byłyby równocześnie „żywymi” uczestnikami święta drzew czy innych wydarzeń muzealnych w trakcie trwania wystawy.
         Byłoby wskazanym, aby założenie parkowe ( jeśli to możliwe ) poszerzyć o prezentację drobniejszych form rzeźbiarskich, szkiców i dokumentacji fotograficznej ( multimedialnej ), w salach wystawienniczych muzeum. Wystawa w takim kształcie pełniej oddałaby osobowość twórczą Kędziory w przedziale rzeźb balansujących. 


Dookreślenie i poszerzenie założeń

czas trwania  5 listopad 2014 -1 marzec 2015

Plenerowa wystawa rzeźb balansujących "Naturalne balansowanie" idealnie wpasowuje się w klimaty i układy przestrzenne Parkowej Galerii Rzeźb Ann Norton. Bujna przyroda, okalająca utwory Ann, wzdłuż i w poprzek wijących się, komunikujących je, ścieżek i alejek, w naturalny sposób wytwarza ekspozycyjne enklawy. Daje to rzeźbom nieco odosobnienia i intymności, a widzom stwarza  elementy zaskoczenia i niespodzianek oraz szanse staranniejszej i wnikliwszej ich obserwacji.  
Na placu głównym, czy może wielkim ogrodowym parterze, przed tarasem muzeum, gdzie z  sadzawki piętrzy się największa cegłowa kompozycja parkowego założenia, balansować powinno kilka rzeżb. Będą to zapewne "Dyletant", "Duo", "Uskrzydlona" lub para królewska, różnorodnie powiązane z zielenią i zwalistą strukturą, monumentu Ann. Powinny na dłużej zatrzymać zwiedzających, dać im szansę oswojenia się z materią wystawy, zaciekawić różnorodnością  tematów, rodzajem modelunku i wielością sposobów balansowania. Na zamknięciu rabaty, w otwartej na ocean przestrzeni, swoje ewolucje zaprezentuje akrobatka z srebrną lufką. Ta potężna, ale ruchliwa postać może stać się jednym z wabiów wystawy. Eksponowanana na tle  dużej połaci odsłoniętego nieba, będzie doskonale widoczna z nadmorskiej ulicy i przybrzegowego deptaka, biegnących wzdłuż galeryjnego parkanu. Wnikliwy obserwator  dostrzeże ją nawet z toru wodnego a i z brzegu sąsiedniej wyspy.
Idąc w głąb założenia, mijając parawany naturalnego zielonego labiryntu, w prześwitach którego, tu i ówdzie błyśnie nam czerwony fragment kolejnej rzeżby amerykańskiej artystki, powinniśmy natrafić na wyciągniętego poziomo jak struna cymbałów "Akrobatę zielonego" i w podobnych barwach innego, "Ćwiczącego na kólkach". W ciemnej oprawie tropikalnej niszy, długimi balaskami żąglować ma, jaśniejąca kararyjską bladością, "Posthellenna III". Szczególne zaciekawienie winien wzbudzać "Skorupiejący". Ten kombatant "Groteski transformacji "- jak krytyka nazwała pierwszy zestaw kompozycji balansujących- ciągle jeszcze chełpi się swoją, nadwątloną już niestety, kondycją. Mimo że garb skorupy wciąga postać do wnętrza (postacią tą jest autor rzeźby), ta jeszcze usiłuje wykonać kolejny podskok ze skakanką.
Między trzema wysokimi, filarowymi strukturami Norton zastygł skupiony "W nasłuchu ", który na swoim cyferblacie wskazuje kąty, nie tylko własnych wychyleń. Tak, jakby jakiś kosmiczny przybysz znalazł się w mitycznym, neolitycznym obserwatorium astronomicznym, do którego zaszedł po rozciągniętej wysoko linie, chcąc sprawdzić pomiary przez nie wykonane. 
Myślę, że nie umknie uwadze oglądających kilku dalszych balansjerów czy biegunów. Zastrzeżenie jest chyba na miejscu, gdyż nie jesteśmy przyzwyczajeni, wypatrywać rzeźb wysoko ponad naszymi głowami. Nie w tak zawoalowanych warunkach je przegapiano i ze ździwieniem, po czasie dopiero odkrywano. A między innymi swoimi blikującymi strunami zaczepiać powinien "Fałszywy ton". Popisowym przejściem po linie zaprezentuje się linoskoczek, a błękitnym kółeczkiem bawić się będzie ( a może i widzów zabawi) młoda akrobatka o nazwie "Picassu". Będzie jeszcze kilka innych, ale niech już będą do odszukania przez oglądających.
Tylko trzy kompozycje, jako-tako dotykają gruntu, choć i one nie trzymają się go stabilnie. To 'Wskazówka" w formie mnicha, bezdżwięcznie próbującego dzwonem pobudzić zniewoloną społeczność, "Uwikłany" wprzęgnięty w węzeł trójnoga, który sam tworzy, a z którego nie bardzo może się wyzwolić, przewracając się z boku na kolejny bok, wpadająć z jednej sytuacji w drugą i "Gimnastyk -od łęków", który zmieniając ów przyrząd na łamany drążek, próbuje akrobacji na wysokiej rurze.
Przygotowując scenariusz wystawy i układając jej plan, wyobrażnia natarczywie podsuwała projekcje wystaw tych największych rzeźbiarskich tuz, które przede mną prezentowały tu swój dorobek i dla których kuratorzy, ten aranżacyjny supełek musieli rozwiązać. Czy wszystkim starczyło  kunsztu i wyobrażni, aby nie tylko walorami rzeźbiarskimi, wystawy te między sobą zróżnicować? Taki wystawienniczy samograj uwodzi, ale nie ułatwia zadania. W odróżnieniu od kuratorów Rodina, Rosso, Manzu czy Mariniego, ja moje rzeźby ustawiam ponad ziemią. I tu, jakby powiedział pewien znajomy kibic - jestem górą. A one do tego, jeszcze balansują, ruszają się, wahają, kręcą, huśtają. Drgają i żyją rytmem własnym i otaczającej je przyrody.
Rozległość terenu i enklawowy charakter parkowego układu sprawiają, że trudno wyreżyserować pełnokrwisty, narracyjny spektakl zakładany pierwotnie. Trzeba się zgodzić na imprezę typu "Dzień otwartego teatru" albo rodzaj festiwalu czy show z aktorami w wybranych, ich popisowych rolach. Pojedyncze figury zagrają mimowe monodramy, rzadziej, kreowane lub improwizowane scenki. Widz otrzyma więcej szans by w skupieniu odczytać  grane przez nie role, przekazywane kody, symbole, metafory. Musi wykazać się większą aktywnością, wejść z nimi w kontrakcję. W zależności od pory dnia. operacji słonecznej, iluminacji, doświadczenia widza, ta sama rzeźba może stać się postacią z czekających na Godota, Snu nocy letniej czy gombrowiczowskich bohaterów  Atlantyka albo tych od Księżniczki, albo i od Mrożka
  Ale wystawa to wystawa. Rzeźby mają bronić się same. Aranżacja może być pomocna w uwypukleniu wszelkich walorów utworów prezentowanych w nowych okolicznościach. Czas i okoliczności, w których były tworzone powodowały że, ich najmocniejszą stroną było płentowanie zdarzeń, sytuacji, problemów. Teraz pozostają same, odarte z wielu znaczeń, kontekstów, wtrącanych komentarzy.Tworzone były w konkretnej sytuacji geopolitycznej, dla zaangażowanego politycznie czy społecznie widza. Tutaj teraz należy wygrać, a przynajmniej nie przegrać starcia z atrakcyjnym otoczeniem: żywotnością i ekspresją koron drzew, migotliwością w nich słońca, przeciągami je ożywiającymi. W takim ekspresyjnym otoczeniu, nie trudno zgubić rzeźbę, która prawie jak kameleon pokryła się grynszpanową, rdzawą czy w kolorze antycznego brązu patyną. Szukając jej na fragmencie odsłonientego, prześwietlonego kadru nieba, widz postrzega ciemną sylwetę, którą często dopiero po czasie oswaja i z której wydobywa detale. Jeśli jeszcze zapragnie zaspokoić ciekawość, czasem przezwyciężyć strach podchodząc pod nią, powściągnąć emocje, chociaż nie musi, to jesteśmy wygrani. Ważne jest również, aby w aranż, stworzony już z potężnych kompozycji Norton, tak wgrać mniejsze rzeźby Kędziory, by te pierwsze  występowały w nim na prawach aktorów, nie scenografii, były wyrazistymi podmiotami występu. Może ze względu na swe rozmiary, dostojeństwo i statykę, częsciej grały rolę antycznych chórów, czy innego rodzaju ansambli z dużych przedstawień baletowych czy operowych niż role indywidualnych osób dramatu.
Dodatkowym smaczkiem wystawy może być pokazanie kilku rzeżbiarskich szkiców Kędziory, umieszczonych w atelier Ann Norton, między jej pracami studyjnymi, w roboczym anturażu zamkniętej przestrzeni.  Obrazy na monitorach  przybliżą pracę artysty nad tworzeniem rzeźb, oraz ich prezentacje w odmiennych sytuacjach i aranżu...















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz